Od kilku tygodni wszyscy zastanawiamy się, co leżało u podstaw decyzji o niedopuszczeniu dziennikarzy do strefy stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią.
Najbardziej powszechnym wytłumaczeniem krążącym w mediach był argument, żeby nie patrzeć wojskowym na ręce przy wykonywaniu czynności im rozkazanych. I żeby nie dokumentować tych czynności, w tym między innymi „pushbacków”. A także po to, by rzekomo utrudnić kontakt z migrantami.
Mijały dni i nie pojawiła się żadna inna wersja wytłumaczenia takiego działania rządu PIS. Dopiero ok. 10 dni temu, po tym jak niemieckie media wyemitowały reportaże (między innymi w ZDF) a czeskie i rosyjskie gazety wydrukowały swoje artykuły, wpadliśmy na pewien trop: co chce ukryć rząd pisu?
Aby zrozumieć tę „logikę”, trzeba najpierw wyjaśnić sobie techniczne możliwości logistyki migracyjnej do Białorusi.
Każdy z migrantów oczekujących na tzw. forsowanie polskiej granicy posiada paszport. W tym dokumencie znajduje się (bądź powinna znajdować się) wiza. Ze względu na to, że nie można się przedostać na Białoruś drogą lądową z Turcji lub z Iraku, musi być wydana w punkcie wizowym w kraju z którego wyjeżdża. Wiza jest drukiem ścisłego zarachowania i można ją zdobyć tylko na dwa sposoby: legalnie (prawdziwa) lub nielegalnie (podróbka). Na jakimkolwiek lotnisku po przylocie, wizy są weryfikowane. Należy zatem założyć, że wszyscy koczujący na granicy mają wizy legalne.
Tu rodzi się pytanie: do jakiego kraju są wystawione te wizy?
Powołując się na wywiady przeprowadzone z migrantami, którym udało się dotrzeć na Zachód Europy lub z tymi, którzy zostali złapani i odesłani do kraju macierzystego, przez dziennikarzy międzynarodowych stacji medialnych, w tym BBC, Reuters’a, Deutsche Welle, i innych, jasno widać, że w procederze „przerzutu” migrantów uczestniczyły agencje turystyczne zarejestrowane w Turcji, na Cyprze, w Bejrucie, i jedna w Niemczech. Agencje te dodatkowo wykupywały loty czarterowe dla migrantów u przewoźników zarejestrowanych w UE i na Bliskim Wschodzie. Większość migrantów twierdzi, że nigdy nie odwiedziła białoruskiego lub innego konsulatu w celu uzyskania wizy. Stąd wynika fakt, że cała narracja o tym, że to Łukaszenko stoi za konfliktem migracyjnym, to mit i absurd.
Każdy dziennikarz, który spotka migranta, powinien w pierwszej kolejności poprosić o pokazanie paszportu i wizy. Która wcale nie musi być białoruską wizą. I to właśnie chce ukryć rząd pis.
Na skutek porozumień, które zostały zawarte przez rząd niemiecki z Białorusią, i pomiędzy UE a Rosją, należy się spodziewać, że kryzys graniczny zostanie niebawem rozwiązany. Przynajmniej jeżeli chodzi o odcinek „białoruski”.
Kto zyskał a kto stracił?
Na pewno stracili migranci, których nadzieja na lepsze życie i naiwność doprowadziły do przygranicznych lasów. Kosztem sporych poświęceń finansowych. Większość zyskała drugą szansę na życie, bo będą za darmo odwiezieni do swoich macierzystych państw.
Mimochodem zyskał Łukaszenko – awansował do roli partnera politycznego dla UE i Zachodu.
Zyskał rząd pisu– narracja o konflikcie zbrojnym u naszych bram podbija słupki sondażowe, jednocześnie skutecznie przykrywając temat galopującej inflacji i drożyzny. Naród wybaczy chleb po 50 zł za bochenek, tak długo jak „nasi dzielni chłopcy” pilnują naszej niepodległości i nienaruszalności granic.
Zyskała Turcja. Erdogan mógł „po cichu” przepuścić 250 tys. migrantów w kierunku Grecji.
Zyskała Rosja – cała afera pokazała słabość i niekompetencje polskich służb mundurowych.
Zyskała Ukraina – zarobiła na wizach, upilnowała swoich granic z Unią, nie psując relacji dyplomatycznych z sąsiadami.
Straciła Polska. Wizerunkowo – jako kraj, w którym nie przestrzega się praw dziennikarzy w dostępie do informacji, na siłę broniący się przed migrantami, kosztem łamania praw obywatelskich, zaściankowo – ksenofobiczny. Militarnie – jako kraj, którego służby mundurowe nie są przygotowane na atak cywilów z drewnianymi pałkami i ewentualne technologie zielonych laserów, którego żołnierze muszą być dokarmiani przez cywilnych obywateli. Finansowo – będziemy mieć najdroższy niepotrzebny płot.
Zyska dzierzba srokosz – lubi przesiadywać na słupkach a swoją zdobycz (najczęściej pasikoniki) nabija na kolce. Tych będzie miała w bród na kilkuset kilometrach granicy.
A my, jako partia i obywatele, czekamy na pierwszą redakcję polską, która wreszcie napisze prawdę o kryzysie migracyjnym.
Ten wpis nie ma za zadanie wybielania którejkolwiek ze stron tego konfliktu. Ma pokazać fakty, które dzięki niepolskim mediom są ogólnie dostępne w przestrzeni medialnej Europy.
foto: wikipedia