Pomimo, że jest to polskie święto, proponuję spojrzeć na edukację narodową przez pryzmat Europy. Historycznie rzecz ujmując, można zauważyć, że każdy kraj na przestrzeni wieków kształcił w ramach swoich możliwości dzieci, młodzież i dorosłych w celu zdobycia przewagi cywilizacyjnej w porównaniu do innych krajów. Dotyczyło to również różnych religii i kultur.
Klasycznym przykładem jest stosowanie przez Maurów liczb arabskich i zdobycie przewagi handlowej nad zacofaną, średniowieczną i chrześcijańską Europą, gdzie używano liczb rzymskich. A w Europie – zamiast nauczyć się i zacząć stosować coś lepszego – średniowieczni kościelni edukatorzy wymyślali kary za posługiwanie się liczbami arabskimi. Do historii nowożytnej przejdzie e-mail polskiego rodzica do dyrektora placówki, zbulwersowanego faktem, że jego pociecha uczy się w szkole liczb arabskich. I z zapytaniem, kiedy w końcu będzie się uczyć liczb polskich w polskiej szkole.
Wracając do historii. W przedwojennej Polsce, w 1936 roku, analfabetyzm ówczesnej populacji narodu polskiego wynosił średnio 32 % z drastycznymi różnicami dzielnicowymi. Na Wołyniu sięgał 49%, a na Śląsku był poniżej 1%. Jakie to rodziło konsekwencje? Powinniśmy to wiedzieć, jeżeli uważaliśmy na lekcjach historii.
Dopiero po II Wojnie Światowej Polska, i to przez „komunę”, dokonała olbrzymiego skoku edukacyjnego. Tego typu skok był zbędny w krajach Europy zachodniej, ponieważ tam już od co najmniej 3 dekad nie było analfabetyzmu.
Jak ocenić poziom edukacji w danym kraju? Jest wiele kryteriów, przeróżne testy i szeroki wachlarz metod oceny skuteczności nauczania. I tak dla przykładu, utarło się w świadomości Polaków, że amerykańskie dzieci nie wiedzą, gdzie leży Polska. Zakładając, że ten tekst czytają w większości dorośli, proponuję odwrócić sytuację. Czy wiecie Państwo, gdzie leży Alabama? Proszę nie googlować co to jest Alabama. A teraz pytanie na dobicie: kto ma więcej noblistów – Amerykanie czy Polacy?
Dla usprawiedliwienia wątpliwości niektórych podam jeszcze inny przykład – w 2000 roku spotkałem etniczną Niemkę, z niemiecką maturą (Abitur), która nie rozróżniała „Finland” od „Poland”.
Oryginalny przykład z teleturnieju „Milionerzy”. Rzekomo wykształcony człowiek podczas trwania programu nie wiedział jaki wzór chemiczny ma sól kuchenna. Poprosił o koło ratunkowe. A w następnym pytaniu bez problemu odpowiedział na temat jednego z katolickich świąt. Gdy ten przypadek analfabetyzmu opowiedziałem podczas spotkania z kolegami, praktycznie wszyscy słuchacze stanęli w obronie tego uczestnika, bo jak przekonywali, wiedza o soli jest zbędna, bo można ją wygooglować.
Należy zadać kolejne pytanie: czy człowiek, który ma maturę, i uzyskał ją w polskiej szkole, ma prawo nie wiedzieć, jaki wzór chemiczny ma sól kuchenna?
My, jako Nowa Demokracja TAK, przedstawimy niebawem pełny program zmian w edukacji, które trzeba będzie bezwzględnie wdrożyć, aby następne pokolenia miały szanse konkurować i współzawodniczyć w życiu społecznym i gospodarczym Europy z innymi krajami i społeczeństwami.
Wszystkim nauczycielom życzymy:
- aby na ich drodze zawodowej nigdy już nie stali przedstawiciele ideologicznych wypaczeń,
- aktywnej i chętnej do zdobywania wiedzy młodzieży i dzieci,
- satysfakcji i sukcesów w realizacji swoich zawodowych celów.
W szczególności życzymy wszystkim, aby kolejny Minister Edukacji i Nauki był właściwie i solidnie wyedukowany i aby z szacunkiem traktował naukę – fundament tego świata.
foto: facebook