Ewakuowani

Afgańska przygoda

Polska i Wojsko Polskie w nowożytnej historii poniosło już tyle klęsk, że rzetelny opis ich wszystkich zajmowałby kilkanaście tomów opracowań historycznych. Jednak ostatnia klęska, którą odniosła polska armia wraz z polską dyplomacją różniła się znacznie od wcześniejszych. Tym razem Wojsko Polskie nie poniosło tak wysokich strat ani w ludziach ani w sprzęcie, i nie zapisało się w historii ani rabunkami, ani bandytyzmem – co nie zawsze było takie oczywiste – po prostu nasi sojusznicy dogadali się z naszymi przeciwnikami. Tak więc nie pozostało nic innego jak spakować się i w niesławie wrócić do domu.

Co się wydarzyło, że po raz kolejny wracamy na tarczy?

Już sam pomysł wysłania wojsk okupacyjnych pod hasłem operacji antyterrorystycznej 5000 km od granic Polski do kraju, z którym tak naprawdę nigdy i nic nas nie łączyło (chyba poza skojarzeniem nazwy, ponieważ Afganistan w języku tubylców znaczy „Zielony Kraj” a Polska też jest zielonym krajem), był tak głupi, że aż szkoda się poniżać do komentowania.

20 – letni pobyt zmieniających się kontyngentów nie tylko kosztował ogromny majątek, ale został okupiony krwią i zdrowiem żołnierzy biorących udział w misjach.

Zapytałem kiedyś jednego z dowódców polskiego kontyngentu (a było ich wielu) w stopniu pułkownika, jaki rzeczywisty cel miała misja w Afganistanie? Nie ten oficjalny, ten realny cel. Z rozbrajającą szczerością odparł, że na to pytanie nie da się odpowiedzieć. Dodał, że nie znaleziono żadnych obozów szkoleniowych terrorystów, że pojedyncze ataki na wojska koalicji miały charakter patriotyczno – lokalny i w żaden logiczny sposób nie da się ich powiązać z terroryzmem. I że różnice kulturowe były tak daleko posunięte, że akcja szerzenia jakiekolwiek oświaty, świadomości medycznej lub obyczajowo – kulturowej był nietrafiona z definicji.

W skrócie, zmarnowano 20 lat potencjalnej możliwości tego wschodniego kraju. Główny sprawca i sponsor tej operacji – Stany Zjednoczone – już kilka temu, jeszcze za rządów prezydenta Trumpa, doszły do wniosku, że model demokracji amerykańskiej wcale nie pasuje do modelu demokracji afgańskiej. Rozpoczęto bardzo żmudne rokowania, w których to oczywiście pominięto sojuszników takich jak Polska. Zgodnie z zasadą, że po co zabierać do stołu negocjacyjnego dyplomatołka, który nie potrafi się zachować. Amerykanie doprowadzili do porozumienia z wielkim rozmachem i medialną fetą. Zagwarantowali Afgańczykom korzystającym z okupacji fikcyjną gwarancję bezpieczeństwa w postaci fasadowego prezydenta i fikcyjnej armii – ergo: wszyscy kolaboranci powinni czuć się (złudnie) bezpiecznie.

Dla zrozumienia dalszych treści – Afgańczyków kolaborujących z Amerykanami będę dalej nazywał VolksAfgan, na podobieństwo polskich Volksdeutschów.

Rozmowy zaininicjowane z Talibami przez Amerykanów nie były prowadzone bilateralnie, tylko przy udziale Rosji i Chin. Ze względu na wybory w USA w 2020, pełnego porozumienia nie wynegocjował Trump, tylko jego następca – Joe Biden. Kuriozum w tym jest takie, że to właśnie Biden spowalniał ten proces. Wszystko mogło zakończyć się wcześniej. Gdy ustalono wszystkie szczegóły, stało się klarowne, że wszystkie państwa europejskie – „sojusznicy” – stoją na straconej pozycji. A jedyne co mogą zrobić to wycofać się z Afganistanu, za zgodą Talibów, w ściśle określonym czasie, praktycznie nie zabierając ze sobą niczego.

Drugim największym przegranym (po Europie) jest Państwo Islamskie i wszystkie małe, lokalne bojówki pseudo terrorystyczne. W tej kwestii Taliban był od zawsze sojusznikiem USA i w tej chwili skuteczniej niż Amerykanie odcina ISIS od wpływów finansowych z narkotyków.

Pytanie: kto zatem wygrał?

Wygrał naród afgański, który:

  • pozbył się okupantów,
  • pozbył się zdrajców (VolksAfganów – pośpiesznie wywiezionych z kraju w obiektywie światowych mediów),
  • uzyskał bezpłatnie gigantyczną infrastrukturę militarną, medyczną i edukacyjną, pozostawioną przez wojska koalicji,
  • zdobył olbrzymie ilości nowoczesnej broni i środków transportowych (na mocy porozumienia z USA), co jest znamienne gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Afganistan jako państwo nie ma naturalnych wrogów.

 

Amerykanie, na mocy porozumienia, uzyskali gwarancję, że na terenie Afganistanu nie odrodzi się ISIS, i że Talibowie nie będą nastawieni wrogo do byłego okupanta. Chiny uzyskały najwięcej, ze względu na dzierżawę kopalni rzadkich minerałów, litu i miedzi. Są to gigantyczne złoża, które dla Chińczyków będą technologicznie obsługiwać rosyjskie firmy. Rząd afgański, bez żadnych nakładów własnych, będzie otrzymywał prowizję od każdej wydobytej tony rudy.

Cóż pozostało antyislamskim aktywistom nad Wisłą?

Pokazywanie migawek o rzekomym prześladowaniu kobiet, pokazywanie straganów z warzywami, których rzekomo nikt nie kupuje, bo jest taka bieda i wymyślanie bzdur, że obecny rząd afgański to: nieudacznicy, fundamentaliści, niekompetentni sadyści, a przede wszystkim reprezentanci prymitywnego talibanu.

Wszyscy musimy sobie uzmysłowić, że zwykła przeciętna afgańska rodzina podczas okupacji nie otrzymywała żadnego wsparcia lub środków pomocowych. Teraz też nie otrzymuje. Tak więc życie zwykłych ludzi nie uległo zmianie. Z tą różnicą, że teraz mogą sobie żyć zgodnie ze swoimi zasadami i tradycjami. Czy to czasem nie jest nazywane demokracją?

Oczywiście można dowolnie opisywać przeróżne zdarzenia, jakie miały miejsce w tym dwudziestoleciu i interpretować je w zależności od punktu widzenia.

Jednak bezsprzeczny jest fakt, że za dekadę Afganistan kilkakrotnie pomnoży swój PKB. Dzięki Chińczykom i Rosjanom – sojusznikom i głównym partnerom handlowym. I dzięki Europie i USA właśnie – bo to w tych obszarach narasta polityczna i obywatelska bańka mydlana w postaci wszystko ogarniającej elektromobilności. A gdy już bańka urośnie, nadmie się i pęknie, zrobi to z użyciem chińskich baterii wytworzonych z afgańskich surowców.

 

Smutnym i tragicznym elementem całej tej historii są VolksAfganie wywiezieni do Polski. Poświęcili swoje życie, plany i marzenia. Zostali nagle i chaotycznie wyrwani z ziemi swoich przodków. I myśleli, że trafili do demokratycznego kraju mlekiem i miodem płynącym. A wylądowali w obozach dla uchodźców bez żadnych perspektyw na przyszłość.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
LinkedIn
Scroll to Top
Przewiń do góry