Musimy uczciwie przyznać, że poziom ignorancji intelektualnej w ławach poselskich pisu nie przestaje nas zaskakiwać.
Tym razem idzie o pomysł reglamentacji chleba.
Jest ukryta głębia w tej idei, jej drugie i nawet trzecie dno.
Przede wszystkim zrealizuje się podstawę programową ulubionego przedmiotu ministra Czarnka – Historia i Teraźniejszość. Przeprowadzi się rzeczywistą symulację dla dzieci i młodzieży z trudnych warunków życia ich rodziców i dziadków. Wtedy już będą wiedzieć, percepcyjnie, co oznaczały talony na cukier i masło. I będą mieli tematy do wspólnych rozmów i rozważań. Łączenie pokoleń i zacieśnianie więzi rodzinnych oraz społecznych. Prymas będzie dumny.
Uwaga do autorów programu – nie wprowadzajcie kartek w aplikacji na smartfony. Prąd jest coraz droższy. I będzie niespójność historyczna. Papier, najlepiej szary, bo ekologiczny. I druk na powielaczach w ministerialnych piwnicach. Wtedy my będziemy mogli spać do południa.
Po drugie, zadba się o zdrowie fizyczne i psychiczne obywateli. Nie będą się musieli martwić, że zjedli za dużo glutenu. Władza już o tym myśli i troszczy się o swoich ukochanych obywateli. Zgodnie z wytycznymi pisowskich dietetyków. Tych od miski ryżu. Upiecze się tym samym jeszcze drugą „pieczeń” na jednym „ogniu”. Uzdrowi się polską służbę zdrowia.
Po trzecie. Wiadomo nie od dzisiaj, że każda zdrowa gospodarka opiera się na „spożywce”. Bo świeża i zdrowa, jak w piramidzie potrzeb Maslowa. Jeżeli coś tam się lekko rozregulowało u wierzchołka, to wystarczy dostroić bazę. I efektem domino wszystko się naprawi – tabelki i słupki wrócą do akceptowalnego poziomu. Po co pompować grube miliardy w gospodarkę. Wystarczy „ciutek” dokręcić i będzie działać. A miliardy przydadzą się gdzie indziej.
Pamiętajmy również o pisowskiej retoryce o Polsce „mlekiem i miodem płynącej”. I składajmy dziękczynne hołdy, że kartki będą tylko na chleb. Mleko i miód nadal bez ograniczeń, do zachłyśnięcia.
A teraz na poważnie, bez żartów.
Pierwsze kartki na żywność – czyli udokumentowaną reglamentację – wprowadzono w Polsce za czasów okupacji hitlerowskiej. Było to spowodowane skrajną biedą i głodem obywateli, ciężko doświadczonych bytowo za czasów rządów sanacji – prawicowego, faszyzującego obozu politycznego, władającego Polską ponad dekadę.
Po II wojnie światowej była czasowa i częściowa reglamentacja żywności. Sięgano po to rozwiązanie za każdym razem, gdy centralnie planowana gospodarka nie nadążała systemowo. I zawsze budziło to ogromny sprzeciw społeczny. Na ulicach. Z ostrą amunicją i czołgami.
Nigdy jednak w historii Polski Ludowej nie zdarzyło się, żeby reglamentować pieczywo. W tym punkcie reżim Kaczyńskiego przebija w swojej nikczemności nawet PZPR.
My, Nowa Demokracja TAK liczymy na to, że reakcja obywateli przebije i przyćmi reakcje ich przodków.
I zaczynamy przyjmować zakłady, kto i kiedy wyprowadzi sztandar pisu.
foto: Materiał własny. Zdjęcie zrobił Piotr Chmielowski, gość na konwencji Platformy Obywatelskiej w 2013 roku. Już wtedy PO rozdawało kartki żywnościowe. I nie na suchy chleb, tylko na rarytasy. Tak więc srogie mózgi w pisowskich think tankach, niestety niewypał. I znowu wina Tuska.